
W galerii Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki od 19 lutego do 7 marca można oglądać wystawę malarstwa Szymona Goncerza. Autor wystawy jest studentem zarówno naszego Wydziału, jak i Wydziału Malarstwa ASP im. J. Matejki w Krakowie. Wystawa w Czterech Ścianach należy do corocznych pokazów, podczas których prezentowane są sylwetki studentek i studentów Wydziału KiRDS, które lub którzy posiadają szczególne osiągnięcia dziedzinie sztuk pięknych.
Obrazom towarzyszy tekst kierownika Katedry Sztuk Pięknych prof. dr. hab. Łukasza Konieczki
Realizm romantyczny — malarskie opowieści Szymona Goncerza
Malarstwo ma obecnie wiele twarzy. Jego odbiorcy mogą dowoli przebierać w rozmaitych technikach i konwencjach, począwszy od tych, które nawiązują do dawnego, klasycznego malarstwa, przez wszystkie -izmy znane z historii sztuki, aż po propozycje aspirujące do miana awangardy. Tej wolności wyboru obecnie nie zakłóca żadna ustalona formuła, trudno mówić współcześnie o obowiązującym stylu, czasami może jedynie o modzie, która zresztą dość szybko musi oddać pole nowym propozycjom — to tylko potwierdza trafność powiedzenia, że „nowości starzeją się najszybciej”. Malarze są jednak w zdecydowanie trudniejszej sytuacji, życie zmusza ich zwykle do dokonania wyboru, choć na szczęście nie muszą to być śluby wierności na całe życie. Jednak ta decyzja często okazuje się niezwykle istotna determinując dalsze poszukiwania, tym bardziej, że rzadko jest ona wynikiem arbitralnego założenia, zwykle jest fuzją wielu elementów. Własne predyspozycje, tęsknoty, aspiracje, malarska praktyka, rutyna, nadzieja — to zbiór dość oczywistych składników. Trudno powiedzieć, które z nich są wiodące, ważne że prowadzą do tych ostatecznych rozstrzygnięć, których rezultaty możemy finalnie zobaczyć na płótnie.
Patrząc na obrazy Szymona Goncerza mam wrażenie, że wiem o co chodzi, że rozumiem gdzie Autor chce mnie zaprowadzić, na jakie sprawy chce zwrócić uwagę, jak operuje kolorem, środkami malarskimi i jak ich używa, by klarownie oddać własne zamiary. Oczywiście nie wszystkie tropy są czytelne. Szymon chce konstruować fabuły ale nie chce uprawiać publicystyki, buduje oniryczne światy, w których prawa grawitacji nie zawsze obowiązują, a logika tworzy się raczej w dopowiadaniu sobie niż jest wynikiem prostej analizy treści. Patrząc na jego obrazy łatwo wracam do prozy G.G. Marqueza, J.L. Borgeza, do mitów greckich. Przywołanie literatury jest dość oczywiste w przypadku tak narracyjnych obrazów. Widzowi łatwo wokół nich budować różne opowieści i z pewnością jakieś historie towarzyszyły również Autorowi kiedy je tworzył. Teraz mając do dyspozycji gotowe obrazy można się zastanawiać jakie inspiracje wpływały na malarza i czy odmalowane sytuacje mogą mieć jakiś ciąg dalszy. Autor jednak nic nie dopowiada, pozostawia otwarty obszar skojarzeń i kontekstów. Jedynie tytuł podpowiada pewne tropy, czasem wskazuje głównego bohatera innym razem buduje poetycką przenośnię, lub semantyczną intrygę.
Mnożą się więc pytania. Czy czerwona postać poprzecinana złotymi promieniami („Bulletproof”) to kolejna wersja św. Sebastiana, a może to ofiara Króla Midasa w trakcie przemiany? Z kolei w obrazie, który zapoczątkował całą serię o wspólnym tytule „Pralinka” lewitująca głowa pozwala myśleć o historii Jana Chrzciciela ale brak tropów potwierdzających takie przypuszczenia, więc może to zapis innej ludzkiej tragedii lub surrealnej sytuacji? Patrząc na obraz zatytułowany „W klatce z bykiem” zastanawiałem się, czy byk miotający się na arenie to ilustracja nienazwanego mitu, czy wspomnienie z wakacji? A może jest to alegoryczne przedstawienie sytuacji malarza, który musi się zmierzyć z malarskim żywiołem? Nawet roślina w doniczce („Ogryzek”) może prowokować pytanie, czy na pewno jest tym co przypomina. W tym nieoczywistym świecie nic nie jest proste, każdy odbiorca musi sam poszukać własnej drogi.
Jakie więc jest to malarstwo Szymona Goncerza? Romantyczne? Na pewno jest intrygujące, a to cenny przymiotnik. I może jeszcze na koniec myśl taka. Wydaje mi się, że autoportret z zawadiackim uśmiechem namalowany w odważnej ekspresyjnej gamie i wybrany na plakat towarzyszący wystawie, może być swoistym malarskim credo Autora i jego artystycznej postawy, a może po trosze nawet jego samego.
Fabuła lub może lepiej powiedzieć historia może być istotnym składnikiem malarstwa, w pamięci mamy kilka najbardziej spektakularnych malarskich przedstawień, które dowodzą jak bardzo obraz — przecież nieruchomy — potrafi zawładnąć naszą wyobraźnią.
„Straż nocna” Rembrandta, „Rozstrzelanie powstańców madryckich” Francisko Goi, „Wolność wiodąca lud na barykady” Delacroixa — czy przywołanie takich herosów malarstwa ma onieśmielić Autora? W żadnym razie. Malarstwo ma swój ciąg i logikę następstw. Każdy, kto bierze do ręki pędzel i wyciska na paletę farby staje w tym szeregu. Czy staje do rywalizacji? Nieuniknienie, ale może bardziej do dialogu i kontynuacji. Pomimo naporu nowoczesności malarstwo wciąż się dzielnie opiera, trwa i dowodzi, że nie jest wyeksploatowanym środkiem wypowiedzi. Zwolennicy wybuchów znajdą własne ekscytacje, miłośnicy malarstwa na szczęście wciąż mogą odnajdywać wartościowe propozycje.
Wystawą zatytułowaną „W moim bucie jest wąż” Szymon Goncerz dołącza do wąskiej grupy osób, które na przestrzeni kilkunastu lat dostały możliwość zorganizowania indywidualnej wystawy w wydziałowej galerii „Cztery ściany”. Jest to wyraz poparcia dla jego osiągnięć z malarstwa, które wykraczają daleko poza granice studenckiej poprawności. Trzeba też dodać, że Szymon nie jest studentem typowym, trzy lata temu zdecydował się na podjęcie studiów na Wydziale Malarstwa — to deklaracja bardzo trudna i wymagająca. Przygotowując swoją malarską pracę dyplomową najprawdopodobniej będzie już dyplomowanym magistrem, konserwatorem dzieł sztuki. Czy uda mu się utrzymać tę równoległość? Malarstwo to zaborcza Pani, zabierze wszystko nic nie obiecując. Konserwacja? Da wiele i poprosi o więcej. Czy to oznacza, że czas wyboru nadchodzi nieubłaganie?
prof. Łukasz Konieczko








