Serdecznie zapraszamy na otwarcie wystawy „Dzisiaj na księżycu” w piątek, 8 grudnia 2023 o godz. 19:00, w galerii ARTzona Ośrodka Kultury Norwida (os. Górali 4, Kraków).
Jest to krakowska odsłona wspólnej wystawy prac malarskich i rysunkowych studentek i studentów Wydziałów Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i w Warszawie. Wystawa miała swą premierę w maju w Warszawie w galerii Kina Luna. W Krakowie prezentacja odbędzie się w galerii ARTzona w Ośrodku Kultury im. C.K. Norwida. Obie wystawy wpisują się we współpracę obu Wydziałów KiRDS , której owocem również były wystawy w Warszawie i w Krakowie w 2019 roku, wówczas projekt nazywał nosił tytuł Warszawa plus Kraków równa się ASP (galeria Kina Luna w Warszawie, Galeria Promocyjna ASP im. J. Matejki w Krakowie). Nowością tej edycji jest dołączenie do wystawiających prace studentek i studentów Wydziału Grafiki warszawskiej ASP
Wystawa potrwa do 5 stycznia 2024.
Lunatycy atakują!!!!
Wszystko wskazuje na to, że pod sam koniec maja bieżącego roku „Lunatycy” znów zaatakują. Najpierw opanują kawałek centrum miasta stołecznego, prezentując dzieła plastyczne różnej maści w foyer kina „Luna”, by następnie dynamicznie się rozprzestrzenić, głównie za pomocą przygotowanej unikatowej gazety hipnotyczno-wstrząsającej, skutecznie obezwładniającej i poruszającej. Według wszelkich znaków na ziemi i niebie w niedługiej przyszłości przeniosą się wraz ze swoimi dziełami najprawdopodobniej do Krakowa, by tam również czynić spustoszenie, siać zamęt i ferment artystyczny, burzyć spokój ducha i wstrząsać opinią publiczną. Oj będzie się działo!
Ale najpierw mały powrót do przeszłości. W 2020 roku wychodzi pierwszy numer „Magazynu Artystycznego ASP Warszawa / ASP Kraków” o już powszechnie znanej nazwie „Lunatyk” (isnn 2019). „Lunatyk” NR 1 komentował i przybliżał sylwetki młodych artystek i artystów z dwóch wspomnianych, wspaniałych uczelni, w obu przypadkach pochodzących z wydziałów Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki. Osobami odpowiedzialnymi za ten zamach na gnuśny spokój, błogą stagnację i zaraźliwy bezruch byli, piszący te słowa prof. Łukasz Konieczko (ASP Kraków) oraz prof. Artur Krajewski (ASP Warszawa). Wspomagani przez grono oddanych sprawie i niezwykle skutecznych w działaniu współpracowników doprowadzili swój ambitny zamysł do celu. W tym przypadku niezawodna maksyma „Koziołka Matołka” — co pomyślał to i zrobił — pokazała znów swoją bezwzględną skuteczność.
Już wtedy snuto plany na przyszłość, choć jawiła się ona mgliście i odlegle. Powrócę na chwilę do tekstu mojego autorstwa, o wszystko-mówiącym tytule BUM! BUM!BUM! Jakim sposobem najłatwiej trafić do gazety? Najlepiej zrób ją sam lub z pomocą grupy przyjaciół, który wtedy komentował to wiekopomne zdarzenie. Na wstępie pojawiła się taka uwaga: Gazeta wszystkim kojarzy się — i słusznie — jako sprawdzony sposób na dostarczanie informacji, zwykle dość regularnie i niezawodnie. W przypadku naszej krakowsko-warszawskiej gazety-nie-gazety pierwszy warunek można uznać za spełniony (dostarczanie informacji), drugi — powiedzmy nie całkiem wyartykułowany. No może trochę zasugerowany, ale w zasadzie to nikt nic nie obiecywał…
Najuczciwiej będzie, gdy skwitujemy to sprawdzonym powiedzeniem: Czas pokaże!
No i pokazał. Ciąg dalszy nieuchronnie właśnie nadchodzi!
Złośliwcy powiedzą — Co to za gazeta, co wychodzi raz na 4 lata? Zwolennicy odpowiedzą — to wcale nie tak źle! Historia notuje gorsze przypadki, łącznie z tymi gazetami, które wcale nie wychodzą — cóż za wyborny punkt odniesienia! No a tak całkiem poważnie. Nie istotne jest, jak często wychodzi gazeta, — tylko z jakim rozgłosem, jak bardzo jest oczekiwana i pożądana, jak bardzo oddziałuje na czytelnika, jak znacząco porusza serca i umysły, w końcu — jak istotnie wpływa na losy świata? Jak widać, wszystko w waszych rękach drodzy czytelnicy!
Niechętnie nastawiony jestem do powtórzeń i powtórek, z radością przekierowałbym więc wszystkich zainteresowanych do poprzedniego „Lunatyka” gdzie we wspomnianym komentarzu zawarłem szereg informacji o naszej pracownianej działalności, o trudnym losie przyszłego konserwatora, który zawziął się na „sztukę”, który desperacko wyszukuje wszelkie możliwości, by malować, rysować, rzeźbić, projektować….
Mając jednak świadomość, że poprzedni numer dostępny jest jedynie w archiwach największych fanatyków tematu i w paru, ważnych bibliotekach zmuszony jestem powielić kilka myśli, które uważam za szczególnie istotne.
Tak jak wtedy teraz również trzeba stwierdzić, że opisywana sytuacje jest dość złożona, a każdy przypadek jest odrębnym scenariuszem. Jednak niezawodnie można przyjąć, że wszystko krąży wokół „choroby na sztukę”, która wciąż skutecznie infekuje kolejne pokolenia młodych fanatyków-lunatyków, którzy podążają za prywatną obsesją, fascynacją, za mglistą obietnicą sukcesu. A trzeba mieć na względzie, że „sztuka” to trudna towarzyszka życia, zabierze każdą wolną chwilę, wydusi siły i środki, sponiewiera, czasem nawet odbierze rozum w dodatku często niewiele oferując w zamian. Ale są takie chwile kiedy uchyli lekko rąbka odwiecznej tajemnicy i oprószy lekko sławą, chwałą, a nawet dobrobytem.
Stwierdzenie, że artysta uczy się sam, jest może lekko kłopotliwe, szczególnie w kontekście: misji uczelni, skrupulatnie tworzonych programów kształcenia, kart przedmiotów oraz (mojej ulubionej) sylwetki uśrednionego studenta/studentki, która wynika z „osiągniętego efektu uczenia się”. W praktyce musimy jednak pamiętać, że wszystkie programy są tylko założeniami, propozycjami, które muszą zostać przełożone na konkretne działanie, a tylko takie działanie, które opiera się na zrozumieniu i zaakceptowaniu owych propozycji ma sens i może przynieść pożądane efekty, czyli rozwijając myśl — pomóc młodemu artyście/artystce rozpoznać środki wyrazu, poznać możliwości, wejść w dialog, by w końcu, rozwinąć — ten proces oczywiście nigdy się nie kończy -— własną artystyczną osobowość. Proszę więc spojrzeć na „fanatyków-lunatyków” przede wszystkim jak na ciekawe artystyczne osobowości, dla których sztuka staje się skutecznym sposobem na kształtowanie własnej osobowości ale również rzeczywistości wokół nas.
Na koniec powinna wybrzmieć jakaś myśl złota, o uniwersalnym znaczeniu, która będzie powtarzana i cytowana przez znawców tematu przez wieki wieków. Czytając zakończenie tekstu z 2020 stwierdzam jednak ze smutkiem, że chyba nic lepszego nie wymyślę. Wtedy tak pisałem — i chyba wciąż mogę się pod tym podpisać.
Sztuka obecnie może korzystać z licznych sposobów promocji i prezentacji, jednak w przypadku dzieł plastycznych wystawa wciąż pozostaje najlepszym, najbardziej obiektywnym sposobem dotarcia do widza i chyba wszyscy jesteśmy zgodni, że najczytelniej pokazuje efekty wspomnianej na wstępie „choroby na sztukę”, od której wszystko się zaczyna.
Łukasz Konieczko
Pracownia Malarstwa
prowadzący prof. dr hab. Łukasz Konieczko
asystent dr Szymon Wojtanowski
Katedra Sztuk Pięknych realizuje program kształcenia w zakresie sztuk plastycznych na krakowskim wydziale Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki opierając się na trzech pracowniach: Pracowni Malarstwa, Pracowni Rzeźby oraz Pracowni Rysunku wieczornego. Wszystkie wymienione odpowiadają za przygotowanie artystyczne młodych ludzi, którzy wybrali trudną i zobowiązującą profesję konserwatora dzieł sztuki.
Pracownia Malarstwa prowadzona przez prof. Łukasza Konieczkę realizuje obligatoryjny 7 semestralny kurs malarstwa z możliwością kontynuowania praktyki malarskiej jeszcze przez 2 semestry. System kształcenia opiera się na klasycznym, akademickim modelu, w którym istotną, wręcz pierwszoplanową rolę odgrywa studium natury, kurs poszerzony jest o zadania tematyczne oraz pejzaż, ważną rolę pełnią również indywidualne projekty malarskie. Oprócz zadań wynikających z planu dydaktycznego staramy się wspierać, a nawet inicjować różne artystyczne formy twórczej aktywności.
Nasze studentki i studenci — tych ostatnich jest oczywiście zdecydowanie mniej, co należy uznać za normę w uczelniach artystycznych — jeżdżą na plenery, uczestniczą w warsztatach artystycznych, biorą udział w konkursach i wystawach — wszystko to ma celu stworzenie jak najlepszych warunków do rozwoju indywidualnych postaw artystycznych.
Myśl rozczochrana:
Najważniejsze, żeby się chciało chcieć, nawet kiedy się nie chce.