Regionalny Ośradek Kultury Doliny Karpia im. Jana Matejki w Zatorze
zaprasza na wernisaż poplenerowej wystawy prac studentów Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie
Jesień w Dolnie Karpia
Galeria Szklana 23 listopada 2012 r. godz. 18.00
[geogis_old_gallery album=”zator2012obrazy”]
[geogis_old_gallery album=”zator2012″]
"en plein air" w Zatorze.
Plener malarski jako wydarzenie artystyczne jest przede wszystkim przeżyciem zbiorowym.
To niecodzienna sytuacja, w której następuje korelacja różnych środków wyrazu, czasu, miejsca i ludzi. Jest on swoistym spotkaniem, będącym między innymi okazją do przywołania horacjańskiego "carpe diem", według którego najważniejsza jest dana chwila, doświadczany moment w całości wypełniony lub − obrazując oględniej − wykorzystany przez uczestników. Dzieje się czasem tak dojmująco, że owo spotkanie przeobraża się w psychodramę, wymykającą się spod kontroli, ale bez obawy. Zazwyczaj, zgodnie z zasadą terapii zespołowej, w końcu następuje ogólne samouleczenie. I wreszcie plener to znakomita sposobność do kreacji wyrażonej w formie improwizacji artystycznej, która jest naturalnie wymuszona przez otaczający horyzont, gdzie wszelkie fanaberie są wartością samą w sobie, a tłumaczenie ich jest tu zbyteczne.
Malowanie pejzażu często powoduje sytuacje, w których współtworzymy. W takim przypadku pojęcie autorstwa staje się dyskusyjne. Tylko w okoliczności obcowania z krajobrazem, odbiorca może nieoczekiwanie znaleźć się obok malarza zaskakując go. To chwila uprawniająca widza do ingerencji w obraz nawet, jeśli to robi bezwiednie i nie tylko dlatego, że może być potencjalnym składnikiem ilustrowanego pejzażu. Może on wtedy krytykować nie zważając na to jaki jest etap pracy. Może wręcz próbować zmienić zamysł pejzażysty. Ma upoważnienie do zachwytów lub irytacji bez żadnych większych konsekwencji dla siebie. Nazwałbym to prawem gapia – przechodnia albo przygodnego widza, który tym samym staje się także uczestnikiem wydarzenia, jakim jest plener. To oddziaływanie jest czasem mniej, czasem bardziej znaczące, ale z pewnością nie da się go zignorować. Dlatego, według mnie plener malarski ma w sobie coś z ulicznego przedstawienia w którym istotne jest uczestnictwo widza.
W przypadku pleneru trudno mówić o powtarzalnym rytmie, a tym bardziej monotonii. Można się więc domyśleć, że jest on zupełnie inną okolicznością od tej w studiu malarskim lub pracowni, gdzie jeśli tylko chcemy, to ani pogoda, ani światło się nie zmienią. Studio w przeciwieństwie do pleneru malarskiego jest oazą spokoju z idealnymi warunkami do pracy dla artystów o samotniczym usposobieniu, przedkładających przewidywalność miejsca nad aurę krajobrazu. Dlatego znalazłszy się z konieczności w plenerze zazwyczaj cierpią katusze, bo nie znoszą jak im coś burzy porządek dnia, czy choćby cicho pokasłuje za plecami. Najczęściej uciekają od wieczornych dysput i ogólnego zgiełku próbując tworzyć w odosobnieniu. To jest jednak daremne. Pustelnicze przyzwyczajenia nie zdają egzaminu w plenerowej scenerii. Sytuacja będąca dla nich nienaturalną szybko staje się traumatyczna, a nawet nie do zniesienia. No cóż? W tych okolicznościach (na drugiej flance), „frywolnym” artystom pożądającym bezmiaru pozostały arbitralne spojrzenia sfrustrowanych pobratymców i …życzliwe promienie październikowego słońca.
Konrad Kozieł