Florencję należy zwiedzać począwszy od placu pod San Miniato al Monte. Położony na wzgórzu kościół z XI-XII wieku góruje nad miastem. Stojąc tyłem do jego fasady widzi się u stóp niewielki cmentarz, następnie drzewa (teraz w zielono-złoto-czerwonych barwach), dalej gęstą zabudowę Oltrarno – południowego wybrzeża rzeki – wreszcie pałace nad samą Arno, „właściwą” sylwetę miasta i na horyzoncie łańcuch Apeninów. Na ich tle jaśnieje majestatyczna kopuła katedry Santa Maria del Fiore i kampanila Giotta, wieża Palazzo Vecchio, widać elewację Uffiziów, niezliczone pałace, kościoły, ulice… Najpiękniej wygląda ta panorama późnym popołudniem, gdy niskie słońce rzeźbi ją i pogrąża w błękitno-pomarańczowej poświacie.
My byliśmy tam rankiem. My – czyli grupa członków Koła Naukowego Studentów Konserwacji ASP oraz kilku przedstawicieli grona pedagogicznego (w sumie 23 osoby). Przy życzliwym wsparciu władz dziekańskich: pp. prof. Grażyny Korpal, Marty Lempart-Geratowskiej i Jarosława Adamowicza, wycieczkę tą zorganizowała właściwie samodzielnie przewodnicząca Koła, pani Paula Musiał (IV r.). Na miejscu wspierała ją z wdziękiem znająca język włoski pani Paulina Kralka (II r.). Obie „panny P.” prezentowały kurtuazję i niesamowite zdolności perswazyjne, szczególnie przed kasami muzealnymi, dzięki czemu udało nam się obejrzeć wiele galerii bezpłatnie.
Przygotowany zawczasu program wydawał się napięty do granic możliwości, a mimo to udało się go nie tylko zrealizować, ale nawet przekroczyć. Chcieliśmy zobaczyć „wszystko”, a na dodatek mieliśmy zamiar odwiedzić Opificio delle Pietre Dure – słynną na cały świat pracownię konserwatorską i badawczą o szesnastowiecznej metryce, zajmującą się obecnie najwybitniejszymi dziełami sztuki europejskiej, szczególnie toskańskiej. Z instytucją tą nasz Wydział wiążą od lat partnerskie relacje. Zaplanowana na półtorej godziny wizyta trwała dwukrotnie dłużej. Zaprezentowano nam m.in. „najzacniejszego obecnie gościa” Opificio – słynny Pokłon Trzech Króli Leonarda da Vinci. Florenccy konserwatorzy i badacze przyjęli nas gościnnie, pokazywali wspaniałe dzieła, pracownie, archiwa. Odpowiadali też z wyraźną satysfakcją na fachowe pytania: nie ma wątpliwości, że wiedza naszych studentów zrobiła na nich takie przynajmniej wrażenie, jak na nas Leonardo oglądany z bliska!
Osiem dni na Florencję, jej zabytki, muzea, pamiątki to nie jest dużo czasu. W założeniu więc koncentrowaliśmy się na sztuce toskańskiej i – szerzej – włoskiej; tylko szczególnie wytrwali byli w stanie oglądać jeszcze płótna wielkich Flamandów, Holendrów czy Hiszpanów. Udało się zwiedzić szereg muzeów (Uffizie, Galerię Akademii, Museo di Opera del Duomo, Bargello, Casa Buonarroti, Muzea przy kościołach Santa Croce, San Marco, pałace Pitti, Vecchio, Medici-Ricardi, Davanzati, kaplicę Brancaccich przy S. Maria del Carmine). Byliśmy we florenckiej katedrze, w baptysterium, wdrapaliśmy się na wyniosłą kopułę Bruneleschiego. Obejrzeliśmy kościoły San Miniato, Santo Spirito, San Lorenzo z kaplicami medycejskimi, Santa Maria Novella, Santissima Annunziata wraz ze schroniskiem dla dzieci, Ognissanti, gdzie jest krucyfiks Wita Stwosza, florencką Badię i Orsanmichele. Wszędzie tam są nagrobki, figury, ołtarze, malowidła ścienne, obrazy, retabula, meble: każdy kościół, każdy pałac florencki to żywe muzeum. Podziwialiśmy też urokliwe place ulice miasta zarówno w dzień jak i nocą, bulwary po obu stronach rzeki, Ponte Vecchio i inne florenckie mosty. W czasie przeznaczonym na posiłek lub wytchnienie niektóre nienasycone osoby wyprawiały się do kolejnych ciekawych miejsc.
Wszędzie tam gdzie byliśmy przemawiała do nas kultura Italii i Wielka Sztuka epoki romańskiej, toskańskiego gotyku, a nade wszystko renesansu i manieryzmu, które tak wspaniale rozkwitły w stolicy Toskanii. Otaczały nas nieśmiertelne dzieła i towarzyszyły nam wspomnienia wielkich mecenasów sztuki – Medicich, Pittich, Rucllaich, Pazzich, licznych biskupów, opatów, arystokratów, patrycjuszy. Przede wszystkim jednak były z nami duchy genialnych architektów, rzeźbiarzy i malarzy florenckich: Arnolfa di Cambio, Brunelleschiego, Albertiego, Michelozza, Cimabuego, Giotta, Andrea Pisano, Gaddich, Ghibertiego, Donatella, Masaccia, Paolo Ucello, Castagna, Fra Angelico, Benozzo Gozzoli, Andrea della Robbia, ojca i syna Lippich, Piero della Francesca, Botticellego, Verrochia, Ghirlandaja, Leonarda, Andrea del Sarto, Benvenuto Celiniego, Giambologny, Pontorma, Bronzina, Vasariego i tylu innych przedstawicieli sztuk pięknych, poetów, filozofów, uczonych, kompozytorów, przywódców religijnych, władców, paziów i pięknych dam dworu, zbrodniarzy i świętych. Był z nami także cień największego z nich – Michała Anioła Bunarroti, przed którego rzeźbami zabiło mocniej niejedno serce, a u stóp pomnika nagrobnego w kościele Santa Croce popłynęły pełne smutku słowa jego sonetu (w tłumaczeniu Leopolda Staffa).
 
; Wszystko to było pretekstem i materiałem do dyskusji na tematy historyczno-artystyczne i konserwatorskie, które prowadzili pedagodzy i studenci. Udane też były spotkania z florencką kuchnią (na jej trop naprowadziła nas polska przewodniczka, pani Anna Młotkowska, która z wigorem oprowadzała nas przez dwa dni). Wspominać będziemy wieczorne rozmowy i imprezy, w ramach których koledzy, głównie rzeźbiarze, wcielili się w rolę fundatorów i śmiało konkurowali ze słynną fundacją Del Bianco, wspierająca studentów, uczonych i artystów.
Można stwierdzić, że wyprawa naukowa do Florencji była przedsięwzięciem ze wszech miar udanym. Dopisała pogoda; wspomnieć też wypada znakomitą atmosferę i zdyscyplinowanie uczestników – rzecz nadzwyczajna i jak się wydaje przeciwna artystycznej naturze. Wróciliśmy zatem z tarczą! Niestety… wkrótce po przylocie do Krakowa (lecieliśmy samolotem o groźnej nazwie Bombardier), po naszym Wydziale rozeszły się mrożące krew w żyłach pogłoski, że Koło Naukowe szykuje następny wyjazd w daleki świat…
8 XI 2012
dr hab. Paweł Pencakowski
(opiekun Koła Naukowego)
[geogis_old_gallery album=”florencja2012″]