Dziekan Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki
Akademii Sztuk Pięknych im. J. Matejki w Krakowie dr hab. Marta Lempart-Geratowska,
Galeria 4 ŚCIANY
oraz studenci II roku wydziału KiRDS zapraszają na uroczyste otwarcie wystawy
HARENDA 2015
Wystawa poplenerowa studentów II roku Wydziału KiRDS ASP w Krakowie
Wernisaż 9 listopada 2015 r. (poniedziałek) o godz. 19.00
Wystawa czynna w dniach: od 10.11.2015 r. do 04.12.2015 r.
Od poniedziałku do piątku w godz. od 8.00 do 20.00
4 ŚCIANY, Galeria Wydziału KiRDS, Akademia Sztuk Pięknych w Krakowie
Adres: 30-052 Kraków, ul. Lea 29
E-mail: galeria.wkirds@asp.krakow.pl
Na stronie znajdują się również materiały archiwalne dokumentujące
działalność Galerii, zapraszamy.
Pracownia i góra
Ustawianie martwych natur w pracowniach malarstwa wcale nie jest takie łatwe. Nie jest trudne na początku, ale staje się coraz bardziej skomplikowane wraz z kolejnymi semestrami i latami, kiedy to przekopywana wielokrotnie rekwizytornia, nie chce wydawać już ze swych regałów oryginalnych ustawień. Studenci takowych jednak oczekują. Ustawiający myśli wtedy o nowych przedmiotach, o czymś, co organizowałoby przestrzeń inaczej niż znane rupiecie. Może przynieść znaleziony właśnie samochodowy zderzak? Ale to chyba nie to. Potrzebne jest coś jeszcze większego. Gdyby tak można było ustawić w pracowni na przykład górę…
Wyjaśniam: nie pomyliłem tematu, chciałem zacząć od poruszenia pewnego problemu, który charakteryzuje pracownianą rzeczywistość. Studenci I roku, nim wyjadą na plener, malują przez całe dwa semestry właśnie w pracowniach, zajmując się owymi skleconymi lepiej lub gorzej martwymi naturami. Pracują z inspiracją, która siłą rzeczy ma stałą skalę przestrzenną. Cztery ściany pracowni pozostaną niezmienne w swych wymiarach, podobnież wysłużony sagan nie przytyje już w obwodzie. Wyjazd na plener jest wobec powyższego całkowitą nowością, czasem nawet nie do końca uświadomioną. Nie ma już ścian pracowni a cztery strony świata. Jak pogodzić rozmiar płótna, które mieściło dotąd stół unoszący – niech będzie że aż dwadzieścia garnków – z gigantyzmem gór bądź przestworem nieba nad horyzontem? Otóż tak już jest, że ugodę na takie przestrzenne wolty człowiek dawno już z płótnem zawarł. Umowa na przedstawienie jest podpisana, ale jakie ma ono być, by przekonywało, tego dzisiaj nie wiadomo. Zostają nam próby.
Choćby i nieba przychylić, to ani niebo, ani góra pod nim, oczywiście w pracowni się nigdy nie znajdą, co nie oznacza, że jeśli już jesteśmy w Zakopanem, czyli do przysłowiowej góry przybyliśmy, mamy patrzeć na górzysty horyzont z rutyną. Otóż nie! Może właśnie trzeba na góry patrzeć ze zdziwieniem równym temu, jakie ogarnęłoby nas, gdyby zobaczyć je istotnie w sali 201 przy ul. Juliusza Lea? Wykorzystać zaskoczenie dla ożywienia oka, dla uniknięcia kalki, która chce nam podpowiadać, że pejzaż górski już gdzieś widzieliśmy, a była to widokówka z Krupówek. Patrzeć na góry z perspektywy pracowni, to nie tylko czerpać energię z tego surrealnego skojarzenia, ale i korzystać z warsztatu, który gdy jesteśmy w pracowni mamy przecież na podorędziu w całym bogactwie. Myślę o warsztacie rozumiejąc go jako umiejętność stosowania nabytego do tej pory doświadczenia, jak i całkiem dosłownie, czyli o farbach i pędzlach w pełnym składzie. O pracowni – miejscu stawiania problemów malarskich – obecnej także w plenerze
Szymon Wojtanowski
P.S.
Piszący te słowa, gdyby pisał o sobie, to o żadnym znudzeniu garnkami napisać by nie mógł, bo w studiowaniu owych, podobnie innych rupieci, widzi sens i naukę dla malarza wielką i jedyną. A o walce z rzekomą nudą martwej natury pisał jedynie przez głosy z tej i innej strony dochodzące, że studentki a może i studenci, wspomnianych garnków malować już nie chcą.