„3×2”
Wystawa prac pedagogów z Katedry Sztuk Pięknych Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki ASP im. J. Matejki w Krakowie.
W dniu 15 października 2018 w wydziałowej galerii „4 Ściany” odbył się wernisaż wystawy prac pedagogów z Katedry Sztuk Pięknych. W wystawie uczestniczyli: prof. Łukasz Konieczko, prof. Mieszko Tylka, dr hab. Rafał Pytel, dr Konrad Kozieł, mgr Olga Pawłowska i mgr Szymon Wojtanowski. Jak zauważył podczas otwarcia wystawy prof. Łukasz Konieczko, dzień wernisażu wpisał się wymownie w dwusetny rok trwania Akademii Sztuk Pięknych im. J. Matejki w Krakowie, gdyż właśnie 15 października był owego roku dniem ostatnim.
Wernisażowi towarzyszył katalog z reprodukcjami prac uczestników oraz tekstem wprowadzającym dr. Antoniego Szoski. Autorką projektu publikacji jest Olga Pawłowska. Wystawę można było oglądać od 16.10.2018 do 4.11.2018.
Autorką zdjęć reportażowych z wernisażu jest Olga Pawłowska, autorem zdjęć ukazujących ekspozycję Rafał Pytel.
Wystawa Kadry Sztuki
Antoni Szoska
W wystawie uczestniczą artyści pedagodzy prowadzący Katedrę Sztuk Pięknych na Wydziale Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki odpowiednio w pracowniach malarstwa, rzeźby i rysunku. Oglądamy prace bez wątpienia o wysokich walorach estetycznych, które mienią się różnorodnością sposobów obrazowania wynikającą zarówno z uprawianych dziedzin sztuki jak i artystyczno-pokoleniowych doświadczeń wychowanków krakowskiej akademii. W prezentowanych dziełach tradycyjne studium z natury przekłada się na plastyczno-obrazowe studium z kultury z różnym stopniem immanencji. W starszym pokoleniu twórców dostrzegamy malarską filozofię, rzeźbiarski humanizm. Z kolei przedstawicielom młodszego pokolenia właściwe są wizualne odwołania do obrazów medialnych, autorefleksyjne i eksperymentalne odniesienie do sztucznych tworzyw jako materii, technologiczna narracja przemysłu kulturowego. Mam tu na myśli fascynacje kinem czy odwołania do muzyki elektronowej odzwierciedlone w tematyce czy kompozycji obrazów.
Przyjrzyjmy się zatem dziełom poszczególnych artystów, którzy snują swoje wizualno-teoretyczne opowieści na płótnie, w grafice i w obiektach przestrzennych. W poniższym opisie przyjmujemy chronologię pedagogicznej rangi, zestawiając ze sobą prowadzącego pracownię i jego asystenta.
Malarskie dociekania Łukasza Konieczki, jak sam podkreśla, wyrastają z potrzeby konstruktywnego odniesienia się do efektów własnej pracy. W tym duchu ewoluuje twórczość artysty poddana formalno-estetycznej dyscyplinie w post-konceptualnej przestrzeni wolności współczesnej sztuki. Ascetyczna figuratywność wcześniejszych prac ze wpisanymi w obraz niby architektonicznymi konstrukcjami, czy też quasi postaciami wziętymi jakby z prehistorycznych naskalnych przedstawień mutuje w późniejszą plastyczno-wizualną problematykę „realności obrazu”. Tak też zatytułowany został cykl abstrakcyjnych monochromów w ugrach, błękitach, żółcieniach obramowanych w sześciokąty. Ten nietypowy jak na malarstwo geometryczny kształt obrazu zostaje dodatkowo uprzestrzenniony dając złudzenie nieregularnej bryły wielościanu będącym atrakcyjnym wizualnie komunikatem, w którym odnajdujemy układ sił, stan równowagi czy napięcie pomiędzy malarską ekspresją a geometrią. Efekt przestrzeni artysta uzyskał przez prosty zabieg polegający na zastosowaniu pionu oddzielającego na zasadzie światłocienia ciemniejszą stronę malarskiego „pejzażu”. Zaś ów pejzaż to studia nakładających się na siebie równoległych, gęsto kładzionych rytmów będącym niczym palimpsest zaoranego pola czy też zwichrowane ekspresje będące jakby estetycznym echem późno Manet’owskich nenufarów czy przedstawień z kategorii zbliżonej do impresji, improwizacji Kandinsky’ego. Cykl ma swój dalszy ciąg w ostatnich pracach. W ich nowym wydaniu tym razem obrazów romboidalnych otrzymujemy w pewnym sensie formę zredukowaną do postaci głębszego dyskretnego poziomu malarskiego języka. W geometrii rombów podzielonych pionem wyznaczającym granicę światłocienia rozgrywa się balet swobodnie kładzionych plam w delikatnej szarości lub linii powodujących iluzję trójwymiarowej przestrzeni.
W malarstwie Szymona Wojtanowskiego nakładają się na siebie studium z natury i studium z kultury w pastelowo ściszonej kolorystyce ugrów, błękitnawych szarości, lekko zgaszonej bieli z delikatnymi akcentami kontrastowej plamy lokalizowanej w obiekcie. Swoistym bohaterem pracownianej scenerii są czaszki „po raz enty”, jak mówi jeden z tytułów jego prac. Zarówno ludzka jak i zwierzęca: prosięcia, jelonka, królika czy konia. Dla malarza są one obiektami wyszukanego studium martwej natury we wnętrzu pracowni pośród charakterystycznych rekwizytów, takich jak sztaluga, pracowniany stół, na którym znajdują się szkicowniki, tubki farb czy wreszcie oparte o ścianę blejtramy jak również we wnętrzach prywatnych, naznaczonych piętnem artysty malarza. W tych sceneriach sąsiadujące ze sobą gipsowe odlewy czaszek ludzkich wraz z oryginalnymi czaszkami zwierzęcymi tworzą układ choreograficzny, rodzaj symbolicznego dramatu, za każdym razem inaczej usytuowane w przestrzeni wnętrza będącego miejscem intelektualnej pracy a zarazem artystycznej kreacji. W wymiarze kulturowo artystycznym można by nazwać to malarstwo egzystencjalnym, jako plastyczny wyraz aktywności patrzącego artysty sytuującego się w pozycji podmiotu, co sugeruje w jednym z płócien.
Twórczość Mieszka Tylki można nazwać rzeźbiarskim humanizmem. W ramach szerokiego spektrum rzeźb i realizacji podejmuje tematykę psychologicznego i społecznego portretu. W swoich pracach posługuje się tradycyjnymi materiałami takimi jak brąz, kamień, terakota czy gips patynowany. Zachowując czytelny, choć nie dosłownie realistyczny wyraz, jednocześnie z finezją wydobywa plastyczne walory użytych materii. Wrażenie robią terakoty o delikatnych fakturach z uwidocznionymi pęknięciami podkreślające ich kruchość, która przybiera postać metafory ludzkiej kondycji. Uzyskuje przy tym niejako własny rzeźbiarski idiom operujący syntetycznie ujętą bryłą i skrótem wyrażającym charakterystyczny dla tematu gest. Równie interesująco prezentują się brązy osadzone na kamiennych podstawach, których intrygująca plastyczna anatomia z idiomatycznie potraktowaną głową opisuje nastrój zadowolenia, uwagi, dumy czy zaciekawienia. Są to swoiste ikony postaci związanych z mitem, religią, historią jak również postaci artystów i nauczycieli, rodzina czy ludzie współczesnego miasta i reprezentanci innej kultury. Mamy zatem rzeźby: „Śpiewającego Minotaura”, „Proroka”, „Króla Kazimierza Wielkiego”, portrety profesorów ASP w Krakowie, portret Matki, Żony czy Córki. Postaci jak „Niewidomej”, postaci kobiecej z torebką, z laptopem czy japońskiej gejszy.
Konrad Kozieł tworzy rzeźby, obiekty i instalacje używając zarówno tradycyjnych jak i sztucznych materiałów. Poddaje je obróbce stosując własne zabiegi warsztatowe będące wynikiem artystycznego eksperymentu. Należą do nich prace wykonane w sztucznym kamieniu, w żywicy epoksydowej z zastosowaniem włókna szklanego, taśmy izolacyjnej dodatkowo obleczone barwioną folią i obrobione termicznie. Ich kompozycje działają efektownym ujęciem figury czy głowy, niejako z zaskoczenia, przez zastosowanie nietypowej pozy. Nawiązując do tradycji kontrapostu artysta proponuje alternatywę w postaci „figura serpentinata”. Swoje śmiałe poszukiwania trafnie określa jako „seanse sensu”. Należą do nich miedzy innymi instalacje będące układem różnych materii z wyrazistym akcentem ciętych nożycami papierowych bloków o warsztatowo brzmiącym tytule „rock-scissors-paper” (w tłumaczeniu byłoby „skała-nożyce-papier”). Otrzymujemy dzieło będące, jak to określa, układem rzeźbiarskim złożonym z różnych materii, którego istota realizuje się w zjawisku wydarzającym się między elementami kompozycji trójwymiarowej właściwym tylko dla niej, a jednocześnie w którym płynność i bezkształtność materii krystalizuje się w ideę. Dodajmy, że w przypadku tworzyw sztucznych ma to dodatkowy aspekt związany z faktem, że dają się one plastycznie kształtować na wiele nieoczekiwanych sposobów. Jest tak na przykład w przypadku kompozytowej pracy „Plusk” uprzestrzenniającej rzeźbiarsko fotograficzny zapis wzburzonej wody. Jego realizacje charakteryzują zróżnicowane i dynamiczne ujęcia tematu-idei, które określa jako „komunikaty rzeźbiarskie”. Interesuje go duchowa idea wyrażana za pomocą materii. Jego artystyczna myśl mierzy wysoko. Odwołuje się w tym względzie do figury chrystologicznej transfiguracji czyli przeistoczenia ziemskiej cielesności w świetlistą boską postać, a także do przemiany w znaczeniu alchemicznym. Tak postrzega akt tworzenia.
Rafał Pytel jest jednym z dwóch prezentowanych na wystawie abstrakcjonistów. W swoich czarno-białych linorytach, podobnie jak Konieczko w malarstwie, wyraża się w formach geometrycznych. Należy dodać, że linoryt stanowi jedną z dziedzin w multimedialnej twórczości artysty. Obok grafiki bowiem uprawia on malarstwo, książkę artystyczną, obiekty przestrzenne czy film. Wykorzystuje również dźwięk, co nie jest bez znaczenia dla abstrakcyjnego wyrazu jego prac. We wszystkich tych realizacjach konsekwentnie niejako zgłębia estetyczną „tektonikę” światoobrazu. Można powiedzieć, że owo wizualne rozpoznanie będące pochodną plastycznych eksploracji w różnych mediach skupia się w linorytniczym zapisie. Symptomatycznym wyrazem tego jest praca zatytułowana „W hołdzie dla eksperymentalnego studia muzyki elektronowej polskiego radia”. Na tę konstruktywistycznie wysmakowaną kompozycję składa się naprzemienna gra powiązanych ze sobą rytmów trójkątnych skosów i rombów kontrastujących z domykającymi ją równolegle położonymi kolumnami w formie walców. Całość tworzy wyniosły prostokąt oparty na cyrklem wyrysowanych czarno białych kołach. Złożony wizualnie wyraz nadają jej ascetyczne szarości cięte charakterystycznym oszczędnym ornamentalnym duktem o różnej gęstości. Otrzymujemy grę wizualnych struktur na podobieństwo zapisu muzycznej partytury. Jego prace emanują kontemplacyjnym nastrojem uzyskanym przez zastosowanie wysublimowanych geometrii przy użyciu „mechanicznych” zabiegów. Jak choćby w linorycie „Metropolita” gdzie łączy linoryt z drukiem cyfrowym.
Swoją indywidualną wystawę w krakowskiej Galerii „Otwarta Pracownia” Olga Pawłowska zatytułowała używając symbolu współrzędnych geograficznych. Nośność tego skrótowego zapisu dobrze oddaje tematykę jej obrazów, a także ich figuratywną semantykę. Pojawia się ona w postaci oszczędnego malarsko znaku, który wszakże nie jest prostym komunikatem. Mając postać swoiście „artystyczno geo-graficzną” mówi i pokazuje więcej o miejscach-zdarzeniach, które oglądamy. Niektóre z płócien przedstawiają fragmenty tablic z nazwą miejscowości. Jej obrazy w ciemnych kolorach zmierzchu czy nocy z nielicznymi punktami świetlnymi emanują tajemniczym, niepokojącym klimatem jak na przykład czarna sylwetka samotnie stojącego domu na tle ognistych płomieni. Parafrazując jeden z tytułów jej prac można powiedzieć, że operuje ona estetyką filmowego kadru „kina nocnego”. Są to dzieła figuratywne o znakowo syntetycznie zarysowanej formie ukazującej powinowactwa z geometryczną abstrakcją, która wydaje się być jej bliska. We wspomnianym wyżej cyklu marynistycznym pojawia się obraz zatytułowany „ciśnienie” nawiązujący do malewiczowskiego kwadratu wpisujący się w serię pochodnych przedstawień, jak choćby kwadratowy kadr ekranu, na którym wyświetla się morze. Tytuł ten można potraktować jako metaforę twórczego napięcia z abstrakcją w tle.
Kadra Sztuk Pięknych na wydziale Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki reprezentuje pluralizm postaw, który przekłada się na twórczy dialog i zarazem wielogłos obecny z korzyścią w pracy dydaktycznej.