Wystawa Ryszarda Antoniego Wójcika „MALARSTWO”

Dziekan Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki
Akademii Sztuk Pięknych im. J. Matejki w Krakowie
dr hab. Marta Lempart-Geratowska, prof ASP,
oraz Galeria 4 ŚCIANY zapraszają na otwarcie wystawy:

Ryszard Antoni Wójcik

                                                 MALARSTWO

Wernisaż: 10 maja 2017 (środa), godz. 19.00
Wystawa czynna w dniach: od 11.05.2017 r. do 31.05.2017 r.
od poniedziałku do piątku w godz. od 8.00 do 20.00
4 ŚCIANY, Galeria Wydziału KiRDS,
Akademia Sztuk Pięknych w Krakowie
Adres: 30-052 Kraków, ul. Lea 29
E-mail: galeria.wkirds@asp.krakow.pl
www.facebook.com/galeriasztukiwkirds
zaproszenie RAWójcik Wystawa
 
 
 
 
 
Łatwe tylko z pozoru
Łukasz Konieczko
Patrząc na wielowiekową ewolucję sztuki można stwierdzić, że malarstwo abstrakcyjne to zjawisko bardzo młode i nawet jeżeli jego entuzjaści dopatrują się jego zwiastunów w rozwichrzonych malarskich materiach „późnego” Rembradta, w wizjonerskich przedstawieniach malarskiego żywiołu Williama Turnera czy w ostatnich Nenufarach Claude’a Moneta, to jednak „te zobaczone” tendencje są raczej wynikiem ukierunkowanych poszukiwań widza niż świadomym zerwaniem ze światem rozpoznawalnych kształtów i znaczeń. Ta samodzielność przyszła dopiero w początkach XX wieku wraz z obrazami Wassily’ja Kandynskiego, Pieta Mondriana, Kazimierza Malewicza, wraz z całą serią zmian, które zmieniły radykalnie nie tylko sztukę ale i wiele elementów naszego życia.
Tradycja malarska, która kształtowała się przez wieki rozwijała się wokół motywu opowieści próbując opisać i oddać całą złożoność otaczającej nas rzeczywistości. Kolejne pokolenia malarzy doskonaliły warsztat, technologię tworząc różne wyobrażenia świata. Można powiedzieć, że malarstwo przez wiele stuleci przyzwyczajało nas do określonej konwencji, do czytania akcji, podziwiania kształtu, do malarskiego „trudu”. Na tle wielkich poprzedników nowatorzy i awangardziści XX wieku przez niektórych byli uważani za barbarzyńców, a ich koledzy abstrakcjoniści, w najlepszym wypadku za zręcznych dekoratorów i mam wrażenie, że echo takich sądów wciąż jest słyszalne i choć pogarda dla malarstwa „bez treści” nie przystoi już miłośnikom sztuk pięknych i raczej może być odbierana za dowód ignorancji niż przejaw wyrobionego smaku, to jednak stwierdzenia „o co tu chodzi?” wciąż służy do prostego wartościowania. Z pewnością dla wielu malarstwo abstrakcyjne może wydać się z pozoru łatwe. Brak czytelnego wzorca, umowna wolność działania, rola przypadku, impulsu, mogą stać się łatwym celem dla krytyków „ucieczki od realności”, ale ta „łatwość” i „wolność” niosą w sobie liczne pułapki. Tak zwany abstrakcjonista nie odmalowuje świata, który go otacza i któremu może się przyglądać, on musi go w pewnym sensie wymyślić i nawet jeżeli prowadzi go jakiś motyw (pejzaż, wizerunek, kształt) to swoje przeczucie musi zdefiniować wyłącznie za pomocą środków formalnych, bez urzekającej historii, pięknej twarzy, perfekcyjnie odmalowanego detalu.
Czy naprawdę warto się zastanawiać, komu jest łatwiej? Urodą sztuki jest to, że pozwala współistnieć rozmaitym trendom, językom, propozycjom.
Tadeusz Kantor w Lekcjach mediolańskich napisał: Może ABSTRAKCJA jest ujęciem PRZEDMIOTU w drugim świecie, który istnieje i którego przeczucie daje nam SZTUKA.
Tyle tytułem wstępu, a teraz czas na konkretny przypadek.
Ryszarda Antoniego Wójcika pochłaniają różne pasje. Z wykształcenia konserwator dzieł sztuki, z zamiłowania technolog i badacz tematu, niestrudzony entuzjasta fotografii we wszystkich jej przejawach (tu warto dodać, że na tym polu również realizuje się jako pedagog prowadząc, założoną w 2005 roku, Pracownię Konserwacji Fotografii), fotografuje – używając wszelkich dostępnych technik, również fotografii otworkowej (z użyciem aparatu typu camera obscura), ratuje szklane negatywy, zajmuje się historycznymi technikami (szczególnie ulubione to techniki srebrowe, żelazowe i chromianowe), eksperymentując na ich polu tworzy również „abstrakcyjne” kompozycje. Czy tam właśnie ponownie odkryta potrzeba kreacji, a może ciągłe obcowanie ze sztuką (akademicka praktyka malarska jest oczywista, a prawie 30 letnia praca na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych im. J. Matejki z pewnością nie może być pominięta) poskutkowała różnymi artystycznymi poszukiwaniami, również w obszarze obrazu? O tym wie tylko sam autor. Ważne, że „robak”, który gryzie każdego artystę znalazł schronienie również u Antoniego.
Dzisiejszy pokaz w wydziałowej Galerii „4 Ściany” jest pierwszą indywidualną odsłoną malarskiej praktyki Antoniego Wójcika choć należy odnotować wielokrotny udział w wystawach środowiskowych i poplenerowych. Nie będę ukrywał, że oprócz kilku obrazów, ukradkiem zauważonych, podglądniętych w przypadkowych sytuacjach, zestaw prezentowany na wystawie jest pierwszym zbiorem, który pozwala mi na wnikliwszą analizę, jednak bez możliwości spojrzenia wstecz, bez refleksji jak przebiegały artystyczne poszukiwania artysty, którego metrykalnie musimy uznać za „dojrzałego”. Mamy więc szczególne Tu i Teraz, z którego spróbuję wyłowić najistotniejsze elementy (przynajmniej w moim mniemaniu).
Jest kilka cech, które zdają się dominować we wszystkich pracach – ekspresyjne zestawienia kolorów, eksponowanie gestu i śladu narzędzia, geometryzujący porządek koncepcji oparty często na elemencie przecinających się pionów i poziomów (można dopatrywać się w nich dyskretnych odniesień do pejzażu, architektury ale najczęściej do natury rozumianej bardzo szeroko w jej mikro i makro skali). Kolejnym stałym elementem jest programowe nakładanie półprzejrzystych warstw farby, często zdradzające liczne przemalowania, nieustająca konstrukcja i dekonstrukcja (najczytelniej zauważalna w dużych pracach) ujawniająca liczne przeobrażania pierwotnej koncepcji, a może zamysł ciągłego szukania „tej właściwej”. Można powiedzieć, że autor prowadzi spór sam ze sobą, a obraz jest odzwierciedleniem spontanicznego procesu, a nawet zaryzykować stwierdzenie, że niektóre obrazy zdaja się być programowo nieskończone, „zawieszone” w procesie ciągłych przekształceń i zmian. W tym malarstwie jest dużo intuicji, przeczucia i temperamentu, szukania i nadziei. Autor nie tytułuje swoich prac, czasami czyni to „z przymus”, w tytułach obrazów, pojawiają się wtedy odniesienia do pejzażowych motywów, swoiste refleksy zauważonych motywów. Jednak wspomniana „bezimienność” jest chyba bliższa Autorowi, który w obrazie spełnia raczej potrzebę poszukiwania „piękna” (nawet jeśli to określenie współcześnie wydaje się wyeksploatowane i mało konkretne) niż ambicję wiernego odmalowania  konkretnego zdarzenia i może w tej tęsknocie trzeba wypatrywać jego artystycznej drogi.
A na koniec myśl taka, może trochę w zastępstwie puenty. Nie zamierzam nikogo przekonywać do malarstwa abstrakcyjnego, udowadniać ile w nim siły i „piękna” ale namawiam, by spojrzeć na malarstwo „bez treści” tak jak patrzymy na muzykę „bez słów”.
DSC_7476 DSC_7482 DSC_7495 DSC_7501 DSC_7506 DSC_7508 DSC_7512 DSC_7526 DSC_7528 DSC_7555 DSC_7562 DSC_7580